
Nadszedł czas idealny na podwiewanie spódnicy dziewczynom kobietom do lat trzydziestu. Maks. Chyba, że w wyjątkowych okolicznościach nie wiem długich nóg czy coś. Spacer o poranku zaś to czas, aby obserwować to, czego nie można za dnia, na co dzień. O siódmej rano jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby wychodzić z czworonogiem na spacer, ale o ósmej już nie. O ósmej widać już hordy piesków rasy lassie stadami biegających, wyprowadzających swoich panów panie, zasrywających życie. Poranek to jakby najlepszy czas danego upalnego dnia. Weźmy na ten przykład dzień bieżący. Taki poranek to jedyne chwile, kiedy można wychylić nos z lokalu bez jakichkolwiek konsekwencji. Tylko wczesny poranek, bo dziesiąta jedenasta to już zdecydowanie za późno. Wtedy to już można sobie zamknąć okno i sięgać miarowo w odstępach czasu po szklankę wypełnioną lodem. Miarowo podlewać ten lód napojem, jaki ci się czytelniku podoba i upijać.
Nie wszyscy jednak oszaleli w ten niebiański upał, jak ja. Dziewczyna siedząca obok na ten przykład. Obok na siedzeniu w busie komunikacji prywatnej. Dziewczyna ta jakby nigdy nic spoziera co chwila w filigranowe szkiełko skryte w dłoni. Na podstawie odbicia w szkiełku filigranowym skrytym w dłoni dokonuje oceny. Samooceny. Nie nazywałbym tego samokrytyką. Patrząc na jej nie skażoną myślą twarz odmawiam jej prawa do samokrytyki. Z czego ona na pewno sie cieszy, chyba, że nie w końcu jest nie skażona. Myślą. Po omówionej samoocenie wyjmuje przyrządy, z torebki mniemam, i bez pardonu zaczyna korekcję makijażu. Jest to korekcja makijażu nie byle jaka bo oprócz ust korekcie podlegają także oczy. Gdyby tego było mało, dziewczyna nawet na mnie nie spojrzy. Z rzeczonej torebki wyjmuje aplikator. Zgrabny mały szklany. Ręką prawą sięga w tył. Lewą odgarnia włosy na bok. Z gracją. Ani jej w myślach spojrzeć na mnie. Odgarnia i aplikuje perfume, tam gdzie kark łagodnie przechodzi w plecy z prawej strony. No nie spojrzy się, a biust ma kształtny i co najmniej 75 C. Na pewno jest świadoma, że trik z aplikatorem to trik dobry i zachęcający. Powtarza go więc zmieniwszy ręce i strone gdzie kark łagodnie przechodzi w plecy. Strone gdzie psika perfumą.
Upał ten nie działa też na staruszki, które nie obawiają się napominać młodzieży przeklinającej siarczyście i głośno bez pohamowania.
W redakcji periodyka dziennika wisi taka kartka, że skracając tekst wydłużasz czytelnikowi życie. Jednak przy tej pogodzie wszystkie takie kartki idą do kosza. Nie oszczędzam na przymiotnikach, ani na przysłówkach. Zasada pewnie działa też w drugą stronę co oznacza, że nie licze się z długością waszego życia. Cóż w takich okolicznościach przyrody… co zrobie? Nic nie zrobie.
Frankowi Zappie by się to nie spodobało. On to na pewno umiałby sobie poradzić z taką sytuacją On to by uderzył po męsku jak mężczyzna w stół, a nożyce by się odezwały. On też jak ja wolał jak padał deszcz. A nożyce by się odezwały.