lundi 7 mai 2007

Piątkowy dodatek do Dziennika.

Powiedz mi co jest lepsze od leżenia pół nocy w wannie, czytania "nieznosnej lekkosci bytu", palenia Cameli i lezenia na lewym boku? Od sluchania w tej samej wannie Redmana (nie rapera, tylko jazzmana) ogladania zdjec i picia piwa? Od snów, ze wchodzę do łazienki, a tam spod prysznica wyskakuje na mnie naga atrakcyjna amerykańska nastolatka. Raczej 19 niż 17. Chociażby i dlatego, że to karalne paragrafem. Nie zdąży porządnie zabrać się do moich majtek, gdy jej siostra bliźniaczka… I tak się dzieje w tej łazience do końca. Od snow, ze koncert Arctic Monkeys odbywał się w niezbyt dużym lokalu ze starą drewnianą podłogą. Wchodziło się jak do warszawskiego punktu – kilkoma schodkami w dół. Zresztą obydwa lokale mają dużo więcej cech wspólnych – chociażby te cegły na ścianach, lekka wilgoć nadająca niespotykanego, przyjemnego zapachu i ogólna atmosfera rozprężenia. Zespół luźno ustawiony po środku niewielkiej sali z wygodnymi kanapami, Nie było ciasno. Na dziedzińcu kamienicy stało nawet więcej młodych ludzi niż w środku. Palili papierosy jakby bali się wejść do środka i w ten sposób odkładali swoją decyzję do czasu skończenia papierosa. Arctic nie wyglądali tak młodo i świeżo jak na zdjęciu z piątkowego dodatku do Dziennika, grali natomiast całkiem nieźle. Nagle kabel, jakiś mikrofon, dużo zamieszania, iskier i niekontrolowanego przepływu prądu. Blaszki kabelki latały jak węże z wodą bez kontroli. Prąd kopał ludzi siedzących najbliżej. Szczytem heroizmu było skuteczne przydepnięcie najbardziej niesfornej blaszki – więc się nim wykazałem. Dostałem brawa a koncert mógł trwać dalej. Później piliśmy wódkę, a oni nadal nie wyglądali tak młodo. Od snow, ze miejscowka Dalajlamy mieści się na wzgórzu w Tybecie. Podchodząc do wejścia trzeba uklęknąć wykazać podniosłość chwili i spojrzeć skrycie na wizerunek Buddy znajdujący się na wyciągnięcie ręki po prawej na wysokości kolan. Nie można wejść jeśli spojrzenie jest wyjątkowo bezczelne. Idąc w górę mija się wiekowy cmentarz. Od snow , ze nasze mieszkanie nie wydawało się większe. Ono istotnie było około czterech razy większe. Dwupoziomowe – z dużymi przestronnymi szybami, niczym z filmu Woody’ego Allena – Wszystko Gra. Od tego filmowego różniło się jednak kolorami. Nie było tak ascetycznie kremowe, tylko uderzajace intensywnoscia kolorow. Niebieskie czerwone zielone dopełnione żółciami to tu to tam. Decyzja zapadła szybko i dziewczyny zaczęły zrzucać z siebie ubrania, a ja zacząłem robić porządek. Chciałem żeby nasz pierwszy wspólny trójkąt odbył się w ogólnym ładzie. Dziewczyny tylko w samych majteczkach wskoczyły do gotowego łóżka i cicho rozmawiały czekając aż skończę. Jakieś ręczniki garderoba bielizna wisząca na drzwiach ciągle nie pozwalała mi ich zamknąć.
Nie nadaje sie jeszcze na meza. Wole byc szalonymnastolatkiem i podczas wizyt w domu rodzinnym slyszec ze to ostatni raz kiedy przyszedlem do tego domu w stanie upojenia i przyznawac racje koledze nastolatkowi ze nie ostatni tylko przedostatni. Robic palcem dobrze. Wysylac szalone nastoletnie esemesy. Umawiac sie na randki z obcokrajowczyniami nastolatkami, ktore jednak nie sa tak fajne jak chociazby dziewczyny ze Szczecina. Chodzić na koncerty nieznanych zespołów. Bo te nieznane zespoły są często lepsze od tych znanych. Jedne piosenki sa dluzsze inne krotsze, ale prawie tak samo dobre jak te Franka Zappy. Podziwiam go.

1 commentaire:

G. a dit…
Ce commentaire a été supprimé par l'auteur.