vendredi 21 mars 2008

Comme De Garçons

Nie mógłbym nawet gdybym tego chciał. Boli mnie prawa łydka i granie na perkusji wywołuje ból. Oczywiście hipotetycznie, bo gdybym był wytrwały to miałbym za sobą już nasty rok trzymania pałek i pewnie tak błacha, niewiedzieć skąd pochodząca, kontuzja w niczym by mi nie przeszkadzała skoro nie stoi na przeszkodzie normalnego funkcjonowania. Analogicznie wygląda sprawa zostania pisarzem. Sure. Chciałbym, ale raczej niezostać pisarzem. To byłoby lepsze. Bo mógłbym być jednostką bardziej socjalną i nie wystrzegającą się zbyt częstego wypowiadania swoich myśli. Mógłbym tańczyć w towarzystwie i śpiewać patrząc w oczy. Tak tego najbardziej bym chciał. Być kawałkiem Deeper Waters – Recloose i śpiewać jak Joe Dukie. Śpiewać jak Joe w ogóle bym chciał. Rekompensowałbym sobie w ten sposób niedostatki i kompleksy bo jakieś mam na pewno. I nagle wchodzi mama i prosi, żebym zaśpiewał. Więc śpiewam wydaje mi się, że całkiem nieźle ale tak mi się tylko wydaje. Tata się przysłuchuje i mówi: Tymano, musisz śpiewać też coś z innego repertuaru, masz dużo płyt wybierz coś z klasyki i to pośpiewaj. Wyrobisz sobie ładną barwę i nauczysz się wielu melodii. I kiedy to mówi to nie krzywi się na twarzy tylko w środku.

Wtedy się budzę. Oglądam z mamą Skrzypka na dachu i rozpływam się nad sceną taneczną na weselu Tzeitel i Motela. Wtedy się budzę. Leżę na ganku drewnianego domu przykryty ciepłą kołdrą trzymam laptopa na kolanach i oglądam Skrzypka na dachu. Dzwoni telefon i odzywa się ona i mówi: dzwonie ze swojego pokoju zaraz zejdę. Drzwi otwierają się, a ona po chwili wsuwa się pod kołdrę i zabiera mi laptopa i mówimy sobie jak jest przyjemnie. Następnie zabiera mi kołdrę i teraz już wcale się nie dziwię że się budzę. Leżę pod kołdrą i naprawdę oglądam Skrzypka na dachu. Leżę na boku i sięgam za siebie bo wiem, że tam ktoś jest i chce, żeby się przytulił. Ale tam nikogo nie ma.

I wtedy nachodzą mnie myśli. Że chciałbym mieć jeszcze osiem par spodni. I konkretyzuje mi się marzenie to żebym zawsze ładnie pachniał np. Comme De Garçons zapach garażu albo smoły. To by było. I żeby moje nieślubne potomstwo miało bogatych rodziców. Oraz żebym miał zawsze ładnie nakremowane dłonie.

4 commentaires:

G. a dit…

Gdybyś był bogaty, to byś więcej spał? ;)

tymoteusz davis a dit…

ja spie tyle ile potrzeba nie mniej nie wiecej. rozumiemy sie żusto?

G. a dit…

Yes, sir!

Ale spałbyś więcej, prawda? :P

tymoteusz davis a dit…

co ty mi tu imputujesz gial
nie mniej nie wiecej
gosh :P